27 kwietnia, sobota
Zabrałem swoje rzeczy i już
późnym popołudniem znalazłem się calutki u Papilio. Czy przypadkiem nie za
bardzo się ekscytowałem? Wydarzenia z dnia wczorajszego jak gdyby umknęły
gdzieś na bok. Nie myślałem o niczym, a mojej głowie rodziło się chore,
sztuczne szczęście.
Pokazał mi mój nowy pokój.
Uśmiechał się jakoś dziwacznie – może cieszył się, że nie będzie już tutaj sam?
Czyściutki, pusty pokój – pragnę, by karta mojego życia też tak wyglądała. Dużo
ludzi tego chce. Mogę otaczać się świeżością i nowością, ale nic nigdy nie
wymaże śladów przeszłości. Mogę jedynie sobie nazmyślać, że rodzę się na nowo,
że zawsze było tak, jak będzie wkrótce.
Do mojego nowego pokoju schodzi się jak do
piwnicy – zawsze marzyłem o takim. Jedna ściana jest niepomalowana i widnieją
na niej żywe cegły – piękne. Pozostałe są białe, w pokoju nie ma nic więcej. Pozwolił
mi z nim zrobić to, co tylko zechcę. Postanowiłem nie upodabniać go do mojego
starego pokoju.
29 kwietnia, poniedziałek
Nawet w nocy nie dopadały mnie
sentymenty. Spałem w salonie, okalał mnie zapach nowego miejsca. Zasnąłem
spokojnie, lecz jednak bałem się kolejnych dni. Nowe otoczenie sprawiło, że czułem
się jeszcze bardziej nieswojo. Brakowało mi królestwa
wylanej osobowości. Papilio znalazł u siebie kilka nieużywanych mebli.
Miałem już łóżko, szafę i biurko i półki. Zastanawiałem się, dlaczego jest taki
hojny. I przesadnie dla mnie uczynny.
2 maja, czwartek
Nie byłem w szkole od ostatniej
rozprawy. Ojciec do mnie dzwonił, że pedagog się mną zainteresował i mam iść do
tej szkoły. Przestało mi jednak zależeć jeszcze bardziej. Nie wiem, czy mi się
chce. Może odpuszczę sobie ten maj i czerwiec i wezmę się za siebie w przyszłym
roku. Chciałbym zmienić szkołę. Papilio mówi, żebym jeszcze wytrwał do końca
ostatniej klasy, zdał tę pieprzoną maturę. Ja na razie muszę pomyśleć i jeszcze
trochę się odstresować. Klimat nowego miejsca wpływa na mnie kojąco. Siedzę
sobie na fotelu w motylarni, piszę, rysuję, od czasu do czasu gadam z Papilio.
W ogóle ostatnio nie wychodziłem nigdzie. Wszystko mi pasuje, nikt się o nic
nie czepia, tylko Papilio prosi o posprzątanie, czy coś. Uzgodniliśmy, że moją
rekompensatą za mieszkanie w jego willi będą porządki, drobne prace kury
domowej.
Zmiana otoczenia pozytywnie
wpływa na człowieka. W końcu to doceniłem. Żal mi było syfić mój nowy,
nieskazitelny pokoik, jednak po tych kilku dniach zaznaczyły się tam ślady
mojej obecności. Czuję, że się zmieniłem wewnętrznie. Wciąż jednak wyglądałem
jak śmierć, Papilio tak powiedział. Pomimo to dosyć często mnie komplementował;
czułem się niezręcznie. Zazwyczaj dorosły facet nie mówi tego tak często
jakiemuś chłopaczkowi. Trochę mi to przeszkadzało.
6
maja, poniedziałek
Ruszyłem się i poszedłem do
szkoły. Miałem małą rozprawkę – kolejną w mojej karierze. I tak ich nie
słuchałem. Zawsze wolałem żyć po swojemu. Co z tego, że zgoła odmiennie niż
reszta klasy. Nie byli mi potrzebni do szczęścia. Szeptali coś o mnie, wyzywali
od pedałów, pieprzonych emo, liczyli na to, że się tym jakkolwiek przejmę.
Jasnowłosy się odezwał, na chwilkę o nim zapomniałem, lecz kiedy dostałem w
szkole SMSa od niego, od razu poczułem się jakoś inaczej, weselej. Obiecał, że
przyjedzie do mnie na wakacje, na tyle, aż mi się znudzi.
Doskonale zdawałem sobie sprawę,
że jasnowłosego obdarzam czymś zupełnie innym niż kogokolwiek, kogo znam. On ma
u mnie i dla mnie priorytet przed wszystkim. Jego jedynego obdarzyłem
całkowitym zaufaniem i tylko on nie nudzi się przy mnie, kiedy cały czas
milczę. Jest cholernie specyficzną osobą, aż zdziwiłem się, że może istnieć
taki ktoś. Po prostu perfekcyjny. Poukładany, mądry, idealny dla mnie.
Chciałbym mu kiedyś dać to, co on daje mi, tylko nie mam bladego pojęcia jak.
Jest możliwość zmaterializowania moich emocji?
10
maja, piątek
Do popołudnia jestem w domu sam,
Papilio gdzieś znika. Mówi, że nowa zmiana w pracy. Nie wiem do końca jak on
zarabia, na razie w to nie wnikam, bo jeszcze mało go znam. W pierwsze dni
ofiarowałem mu ogromne pokłady zaufania, lecz teraz patrzyłem bardziej
sceptycznie. Wtedy byłem załamany, już mi przeszło.
Papilio ma pewien pokój, do którego zabrania wchodzić. Jego
własne królestwo wylanej osobowości,
pracownię. Czasami słyszę buczenie maszyny – najwyraźniej szyje. Chciałbym
kiedyś móc zobaczyć ten pokój. Wyobrażałem go sobie całego zawalonego zwojami
materiałów, wszędzie te przerażające manekiny i hektolitry herbaty z mlekiem. Codziennie
kazał mi robić jej cały dzbanek.
13
maja, poniedziałek
Wszyscy nagle wzięli się za
poprawianie ocen, aby wyjść jak najlepiej na koniec roku. Sam się mało do tego
przykładałem. Przeciętny poziom jak na razie mi odpowiadał. Siedziałem
cichutko, momentami zachowywałem się jak zjawa, znudziłem im się i przestali
się mnie czepiać. Sam wydałem się sobie nudny, nie miałem żadnego pomysłu na
życie. A podobno bez celu wszystko traci sens. Martwiłem się, że kiedyś
naprawdę w siebie zwątpię. Nie potrafiłem nic szczególnego, pisałem i rysowałem
dla własnej przyjemności, wylania z siebie emocji i uczuć. Chciałem poszukać
sobie jakiejś pracy dorywczej, ale bałem się, że się nie nadam… pierwsze co to
bałem się, że nic nie znajdę. Jak się szuka takich zleceń?
14 maja,
wtorek
Mój dzień wygląda tak:
1. Wlekę
się do szkoły.
2. Wracam
ze szkoły nieco szybciej.
3. Sprzątam
w domu. Zazwyczaj jest mało do sprzątania, ale lubię to robić. Robię to tak,
aby dom sprawiał wrażenie, że nikt w nim nie mieszka. Jak gdyby był tylko wiktoriańskim
muzeum. Papilio jest zachwycony. Poza tym szukam okazji aby wbić mu do pracowni
– cały czas jest jednak zamknięta na klucz.
4. Uczę
się gotować. Papilio ma stare książki kucharskie, których nigdy chyba nie
otworzył. Przyznał się, że nie umie nawet zrobić dobrej jajecznicy, więc nie
rusza kuchni, bo boi się, że ją spali. Mnie także by było żal takiej kuchni. Żal wszystkiego w tym domu.
5. Papilio
wraca koło siedemnastej, a ja robię sobie to, na co akurat mam ochotę. Ostatnio
jednak codziennie gadamy sobie w motylarni. To wciąż moje ulubione
pomieszczenie. Mój pokój zaczął mi się wydawać taki bez wyrazu, obecnie tylko w
nim spałem, ze względu na to, że dostałem przepiękną pościel. Pijemy sobie
herbatę, ja owocową, on z mlekiem, i rozmawiamy. Często się przy nim śmieję,
choć on jest często dosyć dziwaczny i trudno zrozumieć jego rozumowanie i
ocenić jego poglądy. On mówi jednak, że jestem mądry, co mi niesamowicie
schlebia. Podobno zmieniłem się w stosunku do pierwszych dni pobytu w willi.
17
maja, piątek
Czy to właśnie był
najpiękniejszy dzień w moim życiu?
Skończyłem dzisiaj siedemnaście
lat i zupełnie o tym zapomniałem.
Wylazłem ze szkoły, znudzony i
zmęczony, a on tam na mnie czekał i sprawił, że wszystko się odwróciło.
Jasnowłosy specjalnie przyjechał na moje urodziny. Był niczym zbawienie w
dzisiejszym dniu. Od rana chodziłem zrezygnowany i zastanawiałem się nad sensem
wszystkiego, co mnie otacza. Na co to powstało? Po kiego istnieje coś takiego
jak życie? Niektóre pytania naprawdę łamią ci cały mózg. Powinienem przestać
siadać z zeszytem – widok czystych stron sprawia, że myśli kotłują się w mojej
głowie. W środku płaczę, kiedy myślę nad skomplikowaną materią wszystkiego, co
nas otacza.
On jednak wyrwał mnie z
rozmyślań, pozwolił się tak błogo przytulić; powrócił jego zapach. Przepraszał,
że nie ma dla mnie prezentu, przyjazd do mnie był niesamowicie spontaniczną
decyzją. Dla mnie jednak prezentem była sama jego obecność. Czułem się jednak
trochę skrępowany, jak zawsze, kiedy nie widzę pewnej osoby przez dłuższy czas.
Wróciliśmy powspominać stare miejsca i wydarzenia. Było już dosyć ciepło, więc
siedzieliśmy na zewnątrz do późna, potem poszliśmy do jego babci, u której
zatrzymał się na noc. Nie było tam jednak zbyt wielkiej prywatności, a marzyłem
o pocałunku. Naszym pierwszym, moim pierwszym, którego trzymałem
specjalnie dla jasnowłosego. Nigdy jeszcze nie zaznałem smaku innych ust –
nawet kiedy graliśmy w butelkę, chociażby na zeszłorocznym obozie. Trzymałem i
obawiałem się tego pierwszego razu. Oczywiście, że nic nie zrobiłem w tym kierunku.
Żałuję teraz tak niesamowicie, że serce mi pęka, kiedy siedzę teraz sam w swoim
pokoju. Jest przyjemnie chłodno, jak to w piwnicy. Momentami wstydzę się o tym
wszystkim pisać. Już wiem, jak będą wyglądać moje reakcje na takie teksty,
kiedy przeczytam stare wspomnienia za kilka miesięcy. Napisałem także
romantycznego one-shota. To dopiero będzie wstyd. Kryje się on na ostatnich kartkach
tego zeszytu. Na samą myśl jest mi bardzo gorąco.
Przecież on jest cholernie perfekcyjny.
14 czerwca, piątek
Wszyscy w szkole szaleją. Czuję
się, jakbym szedł sobie korytarzem, a wszystko wokół mnie działało z podwójną,
lub nawet poczwórną prędkością. Tak jak w tych środkach artystycznych w teledyskach,
filmach, czy reklamach. Tęskniłem za jasnowłosym, ale obiecał przyjechać na
wakacje. Pierwszy raz czułem się osamotniony. W domu było tak cicho, a Papilio
znikał także na pół nocy. Mało ze mną rozmawiał, większość czasu spędzał w
swojej pracowni, albo w pracy.
Ostatnio nie mogłem się do niczego zmotywować. Nic mi nie pasuje. Dawno nie
rysowałem. Ciągle żyję w tym klimacie „nic-nie-pasowania”. Snuję się i nic nie
mogę zrobić, wszystko nie pasuje. Mam pieprzonego art blocka, wszystko blocka.
27
czerwca, czwartek
Koniec.
Wróciłem ze świadectwem i
zasnąłem wtedy na kanapie, znużony całym światem. Obudził mnie dotyk, który
zazwyczaj sprawiał, że odpływałem, lecz tym razem zadziałał na odwrót. Papilio
gładził mnie po głowie! Udawałem wtedy, że nadal śpię, ale raczej się połapał.
Jego dotyk był zupełnie inny, przeszkadzający. Mimo wszystko przeszły mnie
dreszcze. A potem sobie poszedł, a ja jeszcze chwilkę poudawałem, że nadal
śpię. Nie mam pojęcia co o tym myśleć. Przez cały dzień udawałem, że nic nie
wiem o potencjalnym głaskaniu. Czy on przywłaszczył mnie jako swojego syna?
Rozmawialiśmy kiedyś o tym – ojciec się odezwał, bo wiedział, że aktualnie
przebywam u Papilio. Zamurowało mnie, kiedy usłyszałem, że chcą się zrzec praw
rodzicielskich do mnie. Tak można? Mimo wszystko czuję niesamowity smutek i
tęsknotę za dawnym życiem. Człowiek jednak nie może od tak od razu przystosować
się do nowego środowiska. Mimo tego, że mieszkam w willi od kwietnia, wciąż
czuję się jak intruz. Brakuje mi starych nawyków. Chciałbym wrócić.
Odmówiłem sobie trzynaście kurew
i troszkę pobrudziłem kartki.
Ale to nic. Wrócił stary, błogi
stan. Piszę teraz trochę krzywo. Mam jakiś popieprzony umysł…
………………..
….
.
…………
…………….
4
lipca, czwartek
Jest tak gorąco, że wygrzebałem moją pięćdziesiątkę i
wsmarowałem w siebie. Kocham zapaszek kremu z filtrem. Papilio jest jakiś
radosny, ja też, nawet nie czepia się bandamek na ręce, jak to robił każdy.
Rozmawiamy, nawet się śmiejemy. Wkraczam w jego świat rozumowania i powoli zaczyna
mi się to niesamowicie podobać. Nabył kolejne okazy do motylarni, przepiękne –
uwięził u nas kolejne sny, a ja postanowiłem raz przespać się na fotelach w
motylarni. Te małe, niesamowite stworzonka z każdym dniem wzywały mnie do
siebie. Do głowy wpadały mi coraz lepsze pomysły na surrealistyczne rysunki, w
których ujmowałem te sny. Papilio Lowi wciąż jednak skrzył się tą
aurą tajemniczości i dawał mi wiele do myślenia nad moimi obrazkami.
10
lipca, środa
Papilio chce założyć prawdziwą
motylarnię, z żywymi okazami. Jestem zachwycony. Zastanawiam się jednak, jak to
zrobi. Ostatnio przeżywamy jakiś okres, w którym zacieśniają się nici naszej
znajomości, on mnie komplementuje, a ja się czasem rumienię. Nie wiem dlaczego.
Bywa nawet tak, że kiedy chce abym się lekko przesunął, chwyta mnie za biodra i
delikatnie odsuwa. Powoduje to ogromne dreszcze i zaskoczenie. Zastanawiam się,
o co mu może chodzić. Sam nawet nie wiem, jaki mam stosunek do niego. Obecnie
całym moim światem była willa i motyle. I on. Nie mogłem wytrzymać dnia bez
rozmowy i powoli zaczynało mnie to przerażać. Papilio czasem nawet sam pchał
się do mojej osoby, częściej przebywał w domu – niby miał teraz o wiele mniej
pracy. Wieczorami jednak zaszywał się w pracowni, a ja w swoim pokoju i
mieliśmy wtedy chwile tylko dla siebie. Zadziwiające jest, jak bardzo polubiłem
tego faceta. Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie aż tak dobrze dogadywać się z
trzydziestolatkiem – może pójście tą drogą sprawi, że wreszcie pokaże mi, co
ukrywa w swojej pracowni?
17
lipca, środa
Przyjechał do mnie jasnowłosy.
Cholernie się cieszę. Niemalże całe dnie spędzamy razem. Nie wiem jednak, czy
mogę zaprosić go do willi Papilio. Unikamy tematów mojego miejsca zamieszkania.
Pomógł mi rozjaśnić włosy – są teraz bielusieńkie, wyglądam zupełnie inaczej, ale on wciąż jest zachwycony.
Próbowałem decydować się na ten pierwszy krok, ale coś wciąż mnie hamowało.
Dlaczego mówienie o uczuciach, czasem nawet pisanie, jest takie trudne? Czy
wtedy właśnie odkrywa się prawdę o sobie?
19
lipca, piątek
Papilio jest zazdrosny o
towarzystwo jasnowłosego. Wkurzył mnie trochę, zachowywał się jak gdybym był
tylko jego. Jakbym miał być lalką, która siedzi w jednym miejscu i ruszy ją
tylko jego własna wola. Kiedy zafarbowałem włosy sam nawet powiedział, że
przypominam teraz ball-jointed doll. Początkowo bardzo mi to nie pasowało, ale
zacząłem się przyzwyczajać do takiej wizji. Byłem mały, blady i chudy, a
dodatkowo miałem białe włosy. Niecodzienny widok, nie? Czasami mówili coś o
mnie na ulicy, słyszałem doskonale. Wciąż obrysowuję sobie oczy kredką – czy
serio wyglądam teraz jak chłopak? Chyba nie. Nieświadomie upodabniam się do
lalki, czasem mnie to przeraża. Papilio chce mnie mieć ciągle przy sobie, mówi,
że moje towarzystwo na mnie dobrze działa. Ja jednak pragnę spędzić jak
najwięcej czasu z jasnowłosym, póki mam okazję. Oboje mówią mi pochlebne rzeczy
– w podobny sposób, a jakże odmienny. Jedno jednak wiem na pewno – że coraz
mocniej zatracam się w jasnowłosym. Trochę się tego wstydzę przed samym sobą,
nawet kiedy to piszę. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, że rozumuję, myślę
i spostrzegam świat zgoła odmiennie niż przeciętny chłopak. Czy jestem
dziwadłem? Ostatnio piszę tak bez ładu i składu, wciąż myślę o jasnowłosym.
Teraz z wyglądu nie jesteśmy już przeciwieństwami, a raczej zlewamy się w
jedno. Tyle, że ja wyglądam trochę jak ulepiony z białego cukru.
21
lipca, niedziela
Jestem jakiś radosny?
31 lipca, środa
Papilio pokazał mi pokój na
poddaszu, na który wchodzi się przez drzwiczki w podłodze. Tam chce założyć
swoją własną motylarnię. Byłem zachwycony, że plany w końcu wchodzą w życie. Najpierw
jednak musi nieco bardziej ocieplić pomieszczenie, a potem pomyślimy co dalej.
Nie mogłem się doczekać widoku setki tych pięknych stworzonek, które siadać mi
będą na rękach. Uwielbiam dotyk tych małych odnóży na skórze. Rozpływam się na
myśl o ich delikatnej strukturze skrzydeł.
Ojciec znów się ze mną
skontaktował. Tym razem chodziło o to, gdzie się podziewam. Myślałem, że się
martwi, czy coś, że tęskni za synem. Ale nie. Nie czułem tego w jego głosie,
chodziło mu jedynie o tę informację – pewnie żeby nikt się nie czepiał, gdzie
podziewa się jego syn. W końcu to on wciąż ma do mnie pełne prawa
rodzicielskie. Tak w ogóle wcale za nimi nie tęskniłem. Może w nocy odzywały
się we mnie jakieś sentymenty, ale ani razu nie zauważyłem w nich wzmianki o
rodzicach. Zupełnie jakbym był jakimś wyrodnym synem, tyle, że ja nic nie
zrobiłem. Oni rozwalili mi życie.
Odkąd Papilio wspomniał o tych
planach związanych z motylarnią, odczuwałem jakiś mniejszy głód nikotynowy.
Alkohol też tknąłem ostatnio bardzo dawno temu. Oczywiście, wychodziłem sobie
od czasu do czasu zapalić, czasem nawet z Papilio, kiedy akurat nie byłem z
jasnowłosym. Co do kochanego, coraz mocniej czułem żal rozsadzający mnie od
środka, za każdym razem kiedy się żegnaliśmy. Ile jeszcze tak wytrzymam? Miałem
już jakieś dziwne fantazje z nim związane i momentami wstydziłem się na niego
spojrzeć, by nie wyczytał tego wszystkiego w moich oczach.
7 sierpnia, środa
Rok temu zaczęły się te cholerne
problemy. Aż się dziwię, że tyle minęło. Kiedy wspominam jeszcze tamtego
siebie, sam widzę, jak mocno się zmieniłem w sensie samego wyglądu jak i rozumowania.
Czy na lepsze? Sam nie wiem. Każdy może spostrzec to inaczej.
Wakacje jakoś mi się nie
podobają. Mimo tego, że całymi dniami nic nie muszę robić, tylko ogarniać dom
od czasu do czasu, brakuje mi czegoś. Może tej rutyny związanej z porannym
wstawaniem i wleczeniem się do tego budynku? Mój stosunek do szkoły jest
neutralny. Raz narzekam, raz nie. Poza tym nie lubię upałów ani przesadnego
ciepła. Bardziej odpowiada mi śnieg, kiedy wszystko jest szare i szybko robi
się ciemno. Wtedy jest o wiele bardziej tajemniczo.
Jasnowłosy wrócił do domu, a ja
wciąż nie zrobiłem żadnego kroku, może oprócz tego, kiedy siedziałem przytulony
do niego na opuszczonej ławce w rezerwacie. To był ostatni wieczór przed jego
powrotem. Wciąż żałuję, że nie zrobiłem nic w pożądanym kierunku, nawet nie
zaprosiłem go na noc. W sumie nie miałem pojęcia czy Papilio się zgodzi na
przyprowadzenie jasnowłosego. I żeby ten ze mną spał. Bo Papilio rozmawiał ze
mną o wiele mniej, był jakiś naburmuszony, kiedy wracałem po całym dniu
spędzonym z jasnowłosym. Kiedy już jednak nawiązaliśmy jakąś konwersację, czy
to przy kolacji czy w motylarni, zachowywał się jakoś dziwnie. Momentami było
to krępujące, kiedy potrafił przejechać dłonią po moim udzie. Mam gęsią skórkę,
gdy sobie o tym przypominam. Nie zwracałem jednak na to większej uwagi, bo on
ma różne dziwne skłonności. Od dziwnego rozumowania po cudaczne wyposażenie
szafy.
18 sierpnia, niedziela
W zeszłym roku byłem w tych dniach
w Bułgarii. Treningi wydają mi się takie odległe, że sam się temu dziwię.
Jakbym nagle wszedł w nowy rozdział życia, a tamten odrzucił gdzieś bardzo
daleko. Ale… Czy nie tego właśnie chciałem? Te myśli wydają się niekiedy
przerażające, a jednocześnie satysfakcjonujące.
Papilio znika późnymi
wieczorami. Nie chce powiedzieć, co robi. Nigdy zresztą nie mówił, czym się
zajmuje. Jedyne co wiem to to, że szyje. Ale firma krawiecka na pewno nie
działa koło jedenastej w nocy. Czy się o niego martwię? Naprawdę zacząłem
darzyć go ogromną sympatią i przywiązałem się do niego.
20 sierpnia, wtorek
Przyszedł mój ojciec. Sam się
zdziwiłem, jak bardzo zszokował mnie jego widok w drzwiach willi Papilio. On
wtedy spał, więc sam otworzyłem drzwi. Speszyłem się wtedy niesamowicie i nie
wiedziałem czy się w ogóle odezwać. Kazał mi zajść po Papilio, nie mogłem go
dobudzić i o mało co nie wylądowałem razem z nim pod kołdrą. Zwiałem do siebie,
przerażony spotkaniem z ojcem i cały czerwony od dotyku wujka, który chciał
mnie do siebie tulić. Może pomyślał sobie, że jestem lalką?
Ojciec przyszedł po to, żeby
zapytać się Papilio, czy chce mnie w pełni do siebie przygarnąć. Brzmiało to
pewnie zupełnie inaczej. Chodziło tu o prawa rodzicielskie. Ojciec mnie nie
chciał. Centralnie. Byłem zbędnym przedmiotem na półce i w końcu trzeba było
się mnie pozbyć. Dać komuś, albo wyrzucić. Tknęło mnie to niesamowicie – co z
tego, że od dawna nie było możliwym powiedzenie o rodzicach, że ich kocham.
Teraz czułem się jak wrak.
21
sierpnia, środa
Papilio się zgodził. Spotkał się
z moim ojcem, potem znowu gdzieś polazł. Dosyć długo go nie było wrócił odmieniony. Najarany. Nigdy nie
brałem, ale wiedziałem, jak wygląda taki ktoś. Przypomniałem sobie, że czasami
widywałem go w tym końcowym stadium, kiedy wszystko się już ulotniło. Miał
dilera? Jakiś gang? A może sam handlował, skoro znikał o późnych porach?
Hmm..
OdpowiedzUsuńKażdy Twój rozdział daje mi wiele do myślenia.
Skłania do refleksji i tak dziwnie... porusza...
Genialny pomysł z motylami...
Dodaje on specyficznego uroku.
Kocham ♡
~ Twoja Kimi ♡