Jak w mojej głowie ma przebiegać
dzisiejsza uroczysta kolacja?
Sam nie wiem. Nie mam żadnej
wizji. Zeszłoroczna wigilia…
Hm.
W zeszłym roku nie było rodzinnej wigilii. Matka wyniosła się do swoich,
ojciec do swoich, a ja… Cóż, nie mogę ukrywać – było mi smutno. Trochę więcej
niż bardzo. Od tamtego właśnie momentu
postanowiłem się umocnić i nie uzewnętrzniać swoich odczuć.
Od rana siedziałem w kuchni i niczym pracowita gosposia przygotowywałem… a
raczej starałem się przyrządzić
jakieś potrawy na wieczór. Ubrałem nawet kieckę, ale wciąż nie byłem przyzwyczajony
do tego przewiewu między nogami, ha.
Nie bardzo jeszcze potrafię
gotować, ale mniej więcej połowa przygotowanych dań wyszła… dobrze. Tak sądzę.
Nigdy nie sądziłem, że Papilio
jest osobą, która tak uwielbia się chwalić. Pod wieczór gdzieś się wyniósł, a
ja zrezygnowany już miałem zamiar zaczynać chować wszystko z powrotem do
lodówki, myśląc, że znowu nie wróci. Myliłem się – przyprowadził dwóch kolegów, ćpunów, nie ćpunów. Oni chyba
tak samo nie mieli rodziny, biedaczki. Na szczęście jedzenia starczyło, ale nie
ukrywam, że czułem się urażony i traktowany jak zwykła służąca. Dodatkowo wciąż
miałem wtedy na sobie tę cholerną kieckę i myślałem, że spłonę ze wstydu.
Święta Trójca zasiadła w kuchni, zamiast w jadalni, gdzie wszystko im pięknie
przygotowałem, i gapiła się na mnie perwersyjnie, kiedy szukałem cukierniczki.
Papilio był przy nich taki, jakby chciał im wszystkim zaimponować; przy tym
zachowywał się jak szpanujący gimbus. Ciągnął mnie za spódnicę, a kiedy
postanowiłem się ulotnić i ją przebrać, usadowił mnie sobie na jego kolanach i
głaskał jak kotka, czy inne zwierzątko domowe. Wkurwił mnie tym niesamowicie. Jak
gdybym był jego własnością. Od takiej strony go nie znałem. Jeden z jego
kolegów w pewnym momencie chwycił mnie za podbródek, popatrzył się na mnie i
ocenił: „Śliczny”. Gotowało się we
mnie i wciąż wrze. Zupełnie jakbym był dziwką do wynajęcia, przynajmniej takie
wrażenie odnosiłem, kiedy przebywali w naszej willi. Nic jednak nie zrobiłem,
ponieważ nie chciałem, aby Papilio patrzył na mnie tym swoim
charakterystycznym, karcącym wzrokiem, którym matka obdarza swoje dziecko,
kiedy nabroi. Wolałem, żeby był zadowolony z dzisiejszego dnia, mimo, że
niesamowicie mnie wkurwił. Jaki w wigilię, taki przez cały rok.
Potem i tak wszyscy piliśmy, nie
bacząc na to, jaki jest dzień. Oczywiście, że się przyłączyłem. Z jednej strony
chciałem zabarykadować się u siebie, ale ta druga strona jednak była silniejsza
ode mnie i postanowiła zostać ze Świętą Trójcą. Rozluźniłem się wtedy trochę i
nawet zapomniałem, że wciąż miałem na sobie kieckę. Kiedy się wynieśli, Papilio
chciał zaatakować mnie pocałunkami, ale uprzytomniłem mu, że jestem na niego
obrażony; niczym urażona panienka.
27 grudnia, piątek
Jakoś… jest mi dobrze. Nigdy
wcześniej nie przeżywałem takich świąt. Siedzę przy zaświeconych lampkach
choinkowych, nie mogę spać, więc raczę się widokiem słów. Tworzę kolejne opowiadanie
i tym razem staram się o bardziej złożoną fabułę. Papilio był z koleżkami w
knajpie, tym razem, aby się upić w męskim gronie, taki przedsylwester. Ja na
razie tylko ćpam, korzystając z jego nowego arsenału. Uświadomiłem sobie, że
teraz jest to dla mnie jak chleb powszedni i potrzebuję tego bardziej niż
jedzenia. Ciekawi mnie, ile wytrzymam. Nie wiem co i jak u FORVANTÓW, nie było
mnie z nimi chyba od tygodnia. Mam złe przeczucia. Marzę o tym, by się nie
spełniły.
31 grudnia, wtorek
Sto lat, sto lat, niech kurwy
żyją nam.
Trzynaście kurew obchodzi
pierwszą rocznicę.
1 stycznia 2014, środa
Ten skurwiel chciał mnie
zgwałcić. Czuję się, jakby ktoś wyrwał ze mnie moją godność, zmiął ją, wcisnął
do tylnej kieszeni spodni, zjechał na dupie po górce, wrzucił spodnie do
prania, wyjął je, wyciągnął godność i mi oddał.
Od wczoraj siedzę u siebie,
zabarykadowałem drzwi krzesłem. Wiem, że to nic nie da, ale martwię się, że
przylezie do mnie i spyta, czemu znowu się ‘dąsam’.
Przynajmniej krzesło obudzi mnie, kiedy będę drzemał. To nie tak, żebym się go
bał. A może…
Przecież ostatnio się tak kleił
do mnie, że aż czułem się niekomfortowo. Dziwię się, że wcześniej nic mi tak
bardzo nie przeszkadzało. To wszystko przez ten głóg z października. Muszę się
na czymś wyżyć.
Pięć kartek w błoto. Było
pokreślić jedną, a nie przebijać długopisem pół zeszytu.
Widok karteczek w kratkę i
pisanych słów mnie uspakaja. Współczuję temu długopisowi, który już jest tak
znużony pisaniem moich smętów, że zaraz się wykończy.
Wczorajszy dzień zaczął się
zwyczajnie. A potem wszystko się spieprzyło, bo poszedłem na zakupy. Dokładnie.
Dał mi kasę, ‘idź, nakup co chcesz’.
Jemu dupy ruszyć się nie chciało i sam musiałem czołgać się do Kauflandu,
podczas gdy jego auto marzło na podjeździe. Odkąd poznałem jego drugą stronę,
przestał wydawać mi się taki idealny. Papilio często bywał opryskliwy, marudził
i wkurzał się o wszystko, że nie zrobiłem tamtego, że to jest źle, to mu NAGLE
nie smakuje… Jak kobiecie w ciąży. Dziewczynie podczas okresu. Jak dobrze nie
być dziewczyną… i Papilio.
Zadowolony był jedynie, kiedy
cała willa błyszczała, a ja nosiłem kieckę i malowałem się na dziwkę + sprzedany
towar i zyski.
Hej, uzmysłowiłem sobie, że jeszcze nigdy nie popatrzyłem, co biorę. Co
jest, mi to pasuje.
Wróciłem z zakupów, przez
przypadek rozwaliłem groszek w puszce i poszło na jego koszulę. Biedny groszek,
nie był świadomy, jaką awanturę rozpętał. Najpierw o to, że nagle jego „ulubiona”
koszula nie nadaje się już do założenia. Wczoraj o mało co jej nie potargał, bo
go drażniła, rzucił ją pod stół w kuchni i temu wylądował na niej groszek.
Pierwszy raz od wielu dni był taki rozjuszony. Ostatni dzień w roku, Sylwester,
a ja musiałem się użerać z naburmuszonym facetem. Zaprałem koszulę, zeszło i
znów źle. Może po prostu miał ochotę na mnie nakrzyczeć, wyżyć się na czymś, a
koszula wcale nie miała zostać odratowana. Nie rozumiem już niczego. Pierwsze
musiałem się martwić tylko o swoje myśli, teraz jeszcze doszło do tego
zachowanie Papilio.
Gdyby tego było mało,
dowiedziałem się, że ‘okres luzu’ już się skończył. Odpowiedziano mi na długo
męczące mnie pytania, związane z dobrodusznością Papilio. Przebiegły skurwysyn.
Nie sądziłem, że będzie mną tak potrafił zmanipulować. Sądziłem, że jest taki
fajny z natury, ale nie, jemu chodziło o to, bym wpadł w to bagno, jakim jest
znajomość jego osoby. Teraz mam problem, który wybiega poza moje myśli. ‘Okres
luzu’ miał sprawić, że pokocham mieszkanie w willi, jego motylki i jego wspaniałą osobę. Teraz nie ma odwrotu i
muszę zostać z nim… na zawsze?
Podobno ostatnio w tej knajpie, gdzie wysłużył się mną, urzędował wtedy
znienawidzony detektyw, który upatrzył sobie blondynka z towarem. I podobno mam problem, o którym nic nie
wiedziałem, do tej pory. Ostrzegł mnie, że jeżeli kiedykolwiek ucieknę, czy urządzę sobie długi spacer, jego koleżka
chętnie mnie wsypie i nie będzie już tak pięknie. Po prostu wspaniale. Wciąż
jednak nie mam pojęcia, czy groził mi tym serio, czy po prostu chciał mi jakoś
uprzykrzyć życie. Nie wyglądał tak jak na co dzień, świeżo, wnioskowałem, że
mógł być podpity lub brał coś, co wywoływało w nim tryb ‘dokuczanie Danielowi’.
W każdym bądź razie nie
przejąłem się niczym, bowiem nikt nie może zabronić mi robić tego, co chcę. Nie
wierzyłem Papilio, że będzie chciał mnie wsypać. Czułem, że byłem mu bardzo
potrzebny, przecież on kochał swoją umalowaną gosposię.
Sądziłem, że wieczorem sobie w
spokoju wypijemy, naćpam się czymś nowym, ale nie, on postanowił, że
dzisiejszego wieczoru spróbuje przelecieć swoją gosposię. Nie będę ukrywać, że
pierwszy raz od dłuższego czasu się popłakałem. Ten człowiek stał się nagle
jakiś pojebany. A zazwyczaj tak dobrze o nim pisałem. Tak jakby zdobył moje
zaufanie i przyjaźń tylko po to, aby wkrótce rozwalić ten domek z kart, który
układaliśmy od początku roku. Jakby chciał najpierw zbudować relację, a potem
przetransformować mnie w ‘coś do
pieprzenia’. Kurwa, myślał, że będzie tak pięknie, że odkąd mamy perfekcyjny
kontakt, zrobi już ze mną co zechce. Niestety nie wyszło. Trudno. Biedak,
wszystkie jego plany się posypały.
Zdziwiłem się, że nagle po tym,
jak go pokopałem i okrzyczałem (pierwszy raz), zaczął przejmować się moim
stanem. Że przeprasza, i to, i owo. Bo nagle nie poszło po jego myśli, więc
trzeba się powierzchownie nawrócić i spróbować od nowa.
2 stycznia, czwartek
Wow, patrzcie, w tym roku stanę
się pełnoletni.
W tym roku postaram się bardziej
integrować z innymi ludźmi.
W tym roku zarobię swoje
pierwsze, własne pieniądze.
W tym roku zrobię prawo jazdy.
W tym roku nie dam się kaprysom
Papilio.
8 stycznia, środa
Siedziałem zabarykadowany do 3
stycznia. Nawet nie czułem głodu. Justyna opieprzyła mnie za to, że jestem
straszliwie chudy. Ja jakoś się tym nie interesuję. Może lubię przygotowywać
potrawy, ale to nie znaczy, że wielbię jedzenie ponad życie. Ona w końcu żyje tylko dlatego, żeby jeść. Ja nie
widzę w tym już żadnej takiej przyjemności. Teraz krzyczy na mnie, że będę miał
anoreksję. Upierdliwa dziewucha. Przylepiła się do mnie i nie chce odejść.
Ćpalnia jest zamknięta. Ciekawe,
co się stało. Zapewne panna Missfoster trzyma klucz. Nic nie wiem o FORVANTACH
i zaczyna mnie to mierzić. Od kiedy zacząłem interesować się losem innych ludzi?
9 stycznia, czwartek
Poszedłem do ćpalni i pierwszy
raz uznałem, że był to bardzo zły pomysł.
Panna Missfoster władowała sobie
za dużo. Tak powiedział Kwadrat. Wszystko przez to, że poszła do domu Kasumi i
jej rodzice oznajmili, że Kasumi nie żyje. Że nie wytrzymała więcej.
………….---------//////////////////
----------….,,,,,,,,,,,,[]---------------------
…………………………………………………………………………………………………
…………..
,,,,,,,,,,,
-------------------------------------
………………………………………
,,,,, ///////…………………………………………………………
10 stycznia, piątek
Wybaczyłem Papilio tę próbę
gwałtu i jego humorki. Stał się jakiś pobłażliwy i kiedy wyjaśniłem mu, że nie
czuję już do niego większej urazy, znów mogliśmy ciekawie porozmawiać, jak
dawniej.
„Skoro motyle
według mojego rozumowania były metaforą snu, Papilio Lowi mógłby obrazować
nadciągający koszmar, który pożera delikatną strukturę delikatnego marzenia
utkanego z jasnobłękitnych łusek.”
Tak w zeszłym roku wyjaśniłem sobie znaczenie odcieni
skrzydeł ulubionego motyla Papilio. Zadziwiające, że moje rozmyślania można
wpasować w zaistniałą sytuację.
17 stycznia, piątek
Od niedawna jestem w Warszawie.
Marzyłem, by kiedyś odwiedzić stolicę, a tutaj taka niespodzianka.
Papilio obudził mnie wcześnie
rano, musiałem szybko się spakować, gdyż miał plany wieczorem być już w
Warszawie.
Kiedy usłyszałem, że jedziemy do
Wawy, a pół godziny później już jesteśmy w drodze, byłem oszołomiony. W dodatku
nie wiedziałem o co chodzi. Miałem dzisiaj pisać test z matmy. Tak przed feriami.
Uznajmy, że ferie zaczęły się dla mnie od dziś.
Ulokowaliśmy się w jakimś
mieszkaniu w starej kamienicy. Okazało się, że mają tutaj przywieźć bardzo
wartościowy towar. Papilio dowiedział się o tym zaledwie wczoraj i od razu
wyruszył w drogę. Zastanawiałem się tylko, na co potrzebny jestem mu ja. I tak
prawie całą drogę przespałem na tylnym siedzeniu, podczas gdy on gnał jak
torpeda po wielką żyłę złota.
Musieliśmy zostać w stolicy
dopóki towar nie ulokuje się spokojnie na włościach Papilio. Nie wiedział
dokładnie, kiedy ma się go spodziewać. Ale w końcu jestem w Warszawie! Nie
zabronił mi nigdzie się włóczyć, a na to mam niesamowicie wielką ochotę. Bycie
w wielkim mieście niesamowicie dobrze na mnie wpływa, mimo iż nie mam przy
sobie żadnego towarzystwa. Już kiedy przyjechaliśmy, miałem za zadanie odszukać
jakiegoś spożywczaka i załatwić coś na kolację.
Sama świadomość, że otacza mnie
klimat dużego miasta sprawia, że czuję się bardzo radosny. Wychowałem się w
centrum i nie zamierzałem zmieniać mojego nastawienia do przebywania w takich
miejscach. Uwielbiam włóczyć się po uliczkach czy patrzeć na sklepowe wystawy.
Dzisiaj nie poszedłem za daleko, bałem się, że się zgubię, jak wtedy, w Serbii.
Znalazłem Żabkę i wróciłem, przez moment tracąc orientację w odnalezieniu
mieszkania. Papilio już po chwili był znudzony moją ekscytacją, gdyż on sam
mnóstwo razy przebywał w Warszawie i nie widział już w niej nic szczególnego.
Niech się pieprzy i nie niszczy radości dzieciaka.
19 stycznia, niedziela
Skąd Justyna ma mój numer…
Nie ważne. Już żałuję, że mam
komórkę.
Albo nie.
Niech zazdrości, że urzęduję w
stolicy.
20 stycznia, poniedziałek
Poznałem kolejnych koleżków
Papilio. Pierwsze chcieli mi dokuczyć, a potem nagle zabrali mnie do knajpy. Ta
nie była tak cudowna jak u nas, ale wcale nie gorsza. Wiedziałem, że Papilio gustuje
w dostojniejszych miejscach, więc nigdy nie liczyłem na to, że pojawimy się w
jakimś obskurnym, drugorzędnym barze.
Gadali o rzeczach, które mnie
nie interesowały, więc się wyniosłem, ucieszony, że oni na szczęście nie są
perwersami jak dwaj członkowie Świętej Trójcy we wigilię. Chociaż, oni nie
widzieli mnie w kiecce. Na szczęście nie mam jej ze sobą. W sumie, jeden z perwersów,
Piotr, nie był do końca takim perwersem za jakiego go uważałem. Złapałem z nim
dobry kontakt i po cichu liczyłem na to, że kiedyś go jeszcze spotkam.
Zrobiło mi się zimno i kwitłem
przed drzwiami mieszkania, póki nie wrócił Papilio. Wkurwiony, bo myślał, ze
się gdzieś zgubiłem. Na szczęście nie było żadnej afery. Przyjechał towar i
Papilio jest w siódmym niebie. Jutro wracamy.
25 stycznia, sobota
Mamy ferie. Jest mi źle.
Sądziłem, że ćpanie przyniesie
mi ukojenie, a rzeczywiście – nie jest tak, jak sobie wyobrażamy. Okazało się,
że Kasumi jest na odwyku. Odkąd tej dwójki tam nie ma, czuję się o wiele
gorzej, kiedy przychodzę do ćpalni. Kwadrat kupuje co popadnie, ma mało kasy,
więc bierzemy jakieś tanie. Po ostatnim czymś tyle rzygałem, że wydawało mi
się, że pozbędę się wnętrzności i naprawdę zostanę z niczym.
Dałem mu trochę kasy. Oznajmił,
że rozwiązuje FORVANTY. Ta trójka, której nie znałem nawet imion, nie przejęła
się tak bardzo, jak ja.
Czyżbym tak bardzo mocno związał
się z ćpalnią? Z tymi ludźmi? Ludźmi, których w ogóle nie znałem? Jeszcze tego nie
rozgryzłem, ale jedno wiem – że to już jest jakiś postęp w niszczeniu mojej
izolacji od społeczeństwa i egoizmu.
30 stycznia, czwartek
Wróciliśmy do starego porządku.
Papilio nabył nową szybkę i nowe okazy. Wspólnie wymyśliliśmy im jakieś
historie, powiązane z kolorami skrzydeł.
Papilio już mnie nie całował, co
przyjąłem z wielką aprobatą, ale zostałem zmuszony do codziennego noszenia
kiecki. Przestało mnie to już tak bardzo irytować, ale wciąż nie mogłem znieść
tych myśli, że muszę to robić ze względu na to, że jemu to się strasznie
podoba. Chłopak Coś w kiecce i makijażu. Jego fetysz. Jak włosy u
jasnowłosego…
Wciąż przyłapuję się na tym, że
o nim myślę. Sądzę jednak, że wszystko, co do niego czułem, się już wypaliło.
Fakt, że nie spotykam się z nim prawie codziennie sprawił, że zaprzestałem
fascynacji jego osobą. Jednocześnie jest mi coraz lżej i coraz ciężej. Taki
paradoks.
Nie chcę na nowo zawiązywać tej
relacji. Wczoraj pisał, pytał, czy ma do mnie przyjeżdżać na ostatnie dni
ferii. Z bólem zaprzeczyłem, żałuję.
12 lutego, środa
Postanowiłem podciągnąć się w
nauce. Wciąż ćpam i nie mogę znieść myśli, że FORVANTÓW już nie ma. Przecież to
wszystko przez nich. Jeszcze nie wyjaśniliśmy sobie tylu spraw.
W przeciwieństwie do panny
Missfoster cholernie boję się śmierci. To takie skomplikowane, a jakże proste
zjawisko, którego nigdy nie zrozumiem. Czy to naprawdę jest tak, że wszystko,
co wypracowaliśmy na świecie, nagle zniknie? Może całe życie jest jednym
wielkim złudzeniem?
Znowu napadło na mnie tsunami
trudnych zagadnień. Mój mózg momentami ich nie wytrzymuje i nie wiem, co mam ze
sobą zrobić.
13 lutego, czwartek
Mój dzień wygląda tak:
1. Grzeczne
coś grzecznie w szkole.
2. Dom,
obiad, sprzątanie. Sukienka.
3. Nauka.
4. Próby
przypodobania się Papilio.
Kiedy uda mi się zachwycić Papilio, mam duże taryfy ulgowe.
Sprząta za sobą, nie narzeka, a wszystko przez to, że ładnie się maluję,
zachowuję jak seksowna dziewczynka. Pieprzyć godność. Ważne, że mam spokój.
Pogrążam się coraz bardziej.
14 lutego, piątek
Fuj. Tyle różu, tyle serduszek,
misi i innych pierdół; przesłodzonej, przerysowanej romantyczności. Nie
rozumiem tego święta. Papilio także. Ale dał mi czekoladki, jako znak uznania. Jaasne.
19 lutego, środa
Odkąd powoli zacząłem otwierać
się na ludzi z mojej klasy, moja bariera ochronna zaczęła słabnąć. Od pewnego
czasu wszystkie zdania dotyczące mojej osoby zaczęły wnikać głębiej. Wszechobecna
krytyka, która kiedyś była dla mnie jedynie tłem, zaczęła odgrywać większą rolę
i słyszę ją wyraźniej. Nie chcę jednak dopuścić do siebie myśli, że odkąd
pozwalam ludziom na bliższy kontakt ze mną, każde słowo zaczyna we mnie coś
ruszać. Może nie te wszystkie szczeniackie wyzwiska kolegów, gdzie za każdym
razem słyszę, czy rurki nie cisną mnie w
to, czego nie mam, ale te bardziej uzasadnione oceny, które po pewnym
czasie sam zaczynam dostrzegać. Koleżanki Justyny mówią, że jestem bezbarwny,
żyję po nic, nie mam celu, do którego dążę. Może rzeczywiście? Większość czasu
spędzam na użalaniu się nad sobą i ćpaniu. Robię to już regularnie i momentami
przestaję odczuwać jakąkolwiek przyjemność.
Nie chcę znowu robić z siebie
ofiary losu. Zrozumiałem, że wreszcie odetkały mi się uszy i słyszę otaczający
mnie świat, który nie ogranicza się tylko do mojego własnego wnętrza.
Powinienem zastanowić się, co
chcę robić kiedy ukończę liceum. Nie mam zamiaru do końca życia kwitnąć w
piwnicy Papilio, nawet jeśli on ma takie plany. On chce mnie wkręcić w swój
biznes, wykorzystać jako wyjście ewakuacyjne, kiedy wpadnie w jakiś problemik. Ja jednak widzę
wszystko nieco inaczej i wpadłem w to szambo tylko ze względu na FORVANTY.
Powinienem poznać z nim Kwadrata – to jemu chodzi o większy zarobek, nie mnie.
Postanawiam poszukać jakiejś
dorywczej pracy, żeby nie marnować czasu na bezsensowne przemyślenia. Muszę
także pokazać ludziom, że skorupa wcale nie jest w środku pusta i zaangażować
się w jakieś akcje szkolne czy kółka. Muszę wywalić z siebie wkurwiającą
cząstkę emo Danielka i spróbować żyć jak normalny siedemnastolatek… Czemu ja
siebie oszukuję. Normalny siedemnastolatek nie farbuje się, nie lubi się
malować, nie nosi sukienek i zachowuje się jak na stereotypowego faceta
przystało. Plus nie fascynują go inni faceci.
24 lutego, poniedziałek
Nie sądziłem, że ochota na
zmienienie się przyjdzie tak szybko. W domu zachowywałem się tak jak zazwyczaj,
lecz w szkole starałem się być troszkę doceniony, zauważony. Robię na przekór
temu Danielowi, który na początku roku za wszelką cenę chciał był sam, żyć w
odosobnieniu. Justyna jest przeszczęśliwa – wciąż jednak wkurza ją stan mojego
ciała, choć mój wygląd nie powinien jej interesować. Nie chodzi tu jednak o
ubiór ani włosy, ale o to, że w jej mniemaniu jestem szkieletem. Chce wepchać
we mnie wszystko co ma i nie rozumie, że będąc w szkole nie odczuwam głodu.
Poza tym jestem otoczony wianuszkiem dziewczyn, które rozpływają się nad tym,
że mam chude nogi, a one są dźwigane przez grube salcesony. Nienawidzę tej
postawy u dziewczyn, gdyż one nie chcą zrozumieć, że każda z nich jest idealna
na swój sposób i każda z nich znajdzie kogoś, kto pokocha ją taką, jaka jest.
Prócz tego, jest pewien problem.
Justyna ma koleżankę z klasy C, której podobno przypadłem do gustu. Ma na imię
Karolina i jest swego rodzaju chłopczycą, widać to na pierwszy rzut oka. Poznałem
ją na początku miesiąca i gdyby mi wszystkiego nie wyjaśniła, nie zauważyłbym
niczego. Do Karoliny odczuwałem neutralny stosunek, momentami stała przy znaku
zapytania. Justyna wyjaśniła, że Karolina jest osobą stanowczą i od dawna
szukała chłopaka, którym mogłaby rządzić. Marzy o tym, by żyć w związku, gdzie
role są odwrócone – ona działa jak typowy chłopak, a druga połówka jak typowa
dziewczyna. Uznaję to za niedorzeczność. Justyna też, ale każdy w końcu ma inne
upodobania.
Problem jest taki, że przenigdy
bym nie pomyślał o Karolinie w sposób poważniejszy niż zwykła, korytarzowa,
przelotna znajomość. Dziewczyny momentami potrafią być chore.
3 marca, poniedziałek
Papilio zdołał zauważyć zmiany w
moim zachowaniu. Ja także. Czuję się zupełnie inaczej niż chociażby dwa
miesiące temu. Kontakty międzyludzkie potrafią zdziałać cuda. Nie ma momentu, w
którym pomyślałbym o dawnym życiu. Jak gdyby powrócił stary Daniel, ten sam,
który dobrze bawił się na obozie w Bułgarii. W końcu myślę o tym, aby znaleźć sobie
dodatkowe zajęcie. Z pracą dorywczą nie będzie za łatwo – patrzę na każdy słup
z ogłoszeniami, każdą kartkę powieszoną na drzwiach lokalu, ale nigdzie nie ma
mowy o poszukiwaniu jakiegoś młodego pracownika.
5 marca, środa
Papilio po raz kolejny zwerbował
mnie do opchania komuś towaru. Tym razem wpadliśmy do jego ulubionego klubu.
Wcześniej sądziłem, że tamten poprzedni, przepełniony tajemniczą aurą błękitu
stoi u niego na pierwszym miejscu, ale pokazał mi dostojne miejsce, które tym
razem świeciło czerwienią. Przyznaję, że bardziej podobało mi się wcześniejsze,
ale wciąż zastanawiam się, od kiedy w naszym mieście istnieją takie lokale.
Poznałem kolejnych, dziwnych przyjaciół, którzy wkurwiali mnie samym swoim
widokiem. Nie rozumiem dlaczego towarzystwo Papilio tak na mnie wpływa.
Zachowanie wujka i jego koleżków sprawia, że czuję się, jakbym był jakimś
dodatkiem i jego własnością, która żyje po to aby zachwycać i wzbudzać zazdrość
posiadania.
Podczas gdy Papilio bawił się z
przyjaciółmi, musiałem iść na tyły lokalu i zająć się nowym nabywcą naszego
towaru, który dostarczono nam w Warszawie. Zadziwiające, że wszystkie te transakcje
idą tak łatwo. Może to mój urok? Doskonale znałem cenę, za jaką nabyliśmy
kolejne działki, a Papilio sprzedawał je nawet kilka razy drożej.
Chciałem się jednak wykazać i
sprzedałem więcej, niż mi nakazano, jakiemuś innemu typkowi. Może mam jakiś dar
do wyszukiwania nowych nabywców. Papilio nie wiedział, jak się bawię, fruwając
po lokalu i przysiadując w coraz to innym miejscu. Zrezygnowałem, kiedy
znalazłem interesującego kolegę do rozmowy, ale okazało się, że wszystko
zmierza ku temu, abym się z nim jak najszybciej przespał. Nie byliśmy w klubie
gejowskim, ale miałem przeczucie, że znajdę tu dużo podobnych osób. Dodatkowo
nie zmyłem makijażu, który od pewnego czasu był dla mnie jak chleb powszedni w
każdy wieczór.
Poza tym spotkałem się z
Piotrem, przysiadł się w pewnym momencie, kiedy znudziło mi się szukanie nowych
nabywców. Postawił mi drinka, prawdopodobnie nie wiedział o moim fałszywym
dowodzie. Papilio jeszcze nie wie, o dodatkowej kasie, ubytym towarze i moich
poczynaniach. Mam nadzieję, że się nie rozzłości, bo znowu będzie tak, jak z
tym cholernym groszkiem.
7 marca, piątek
Wczoraj wieczorem Papilio
postanowił zrobić wiosenne porządki swojego królestwa. Dawno nic nie szył i
uznał, że odświeżenie tego pomieszczenia sprawi, że zdobędzie nową wenę.
Posprzątaliśmy każdy zakamarek i byłem cholernie zmęczony, ale nie o tym teraz
mowa. Zapomniałem się i usnąłem w swoim dziwkarskim makijażu, zaspałem do
szkoły i wciąż w pełni umalowany zjawiłem się w budynku. Dowiedziałem się o
swojej wpadce na drugiej przerwie. Kiedyś zakreślałem sobie oczy czarną kredką,
ale zaprzestałem tego odkąd zamieszkałem u Papilio, dlatego nowa szkoła, widząc
mnie w pełnym makijażu, nie przyjęła tego z aprobatą. Nawet w kiblu nie mogłem
się do końca domyć, a nauczyciele uznali, że mam problemy ze swoją płcią i tak
jak wcześniej urządzali mi wykłady na temat cięcia się, tym razem zaatakowano
mnie dziwnymi pytaniami związanymi z malowaniem się. Po raz pierwszy od
dłuższego czasu władowałem sobie w szkole dla przyjemności, żeby tylko zagłuszyć
wnerwiające docinki. Wpadłem po raz kolejny, kiedy uznali, że coś ze mną nie
tak, gdyż co chwilę wybuchałem niekontrolowanym śmiechem z powodu dziwacznych
myśli, które krążyły w mojej głowie. Jeden dzień, a tyle problemów. Nauczyciele
odkryli, że ćpam, ale póki co nic z tym nie robili. Podobno w tej szkole jest
ogromny rygor, jeśli chodzi o tym podobne sprawy, ale ja, póki co, niczym się
nie martwię.
10 marca, poniedziałek
Usłyszałem, że w szkole działa
kółko teatralne, które ma plany, aby pod koniec roku wystawić jakąś sztukę.
Koleżanki Justyny załapały się na casting i ciągnęły mnie ze sobą, ale ja w
życiu nie wystąpiłbym w żadnym przedstawieniu. Mimo wszystko, ukryty w cieniu
salki, w której zazwyczaj odbywały się próby, obejrzałem sobie castingi. Nie
mogłem się spodziewać czegoś szokującego, ale niektórzy sprawnie i gładko
odegrali narzucone im tematy. Salę zalewały głównie dziewczyny, ale doszukałem
się kilku chłopaków. Przedstawienie miało tematykę jakiejś współczesnej
perypetii, czyli tego, co dziewczyny lubią najbardziej i nigdy ich nie nudzi –
jakieś wątki miłosne, trudne relacje, przyjaźnie. Nie dostałem jeszcze
scenariusza, ale załapałem się jako jedna z osób odpowiedzialnych za scenografię.
Wszystko przez Justynę. Scenariusz dostanę jutro. Próby w poniedziałki, środy i
piątki.
Dawny ja nigdy nie zgodziłby się
na przebywanie w miejscu kipiącym pozytywną energią i setką ludzi. Nowy ja
zadziwia mnie samego.
11 marca, wtorek
Siedzę u siebie, bo Papilio
odkrył, że bawiłem się w sprzedawcę bez jego zgody. A kiedy Papilio ostatnimi
czasy się wkurwi, lepiej nie wchodzić mu w drogę.
13 marca, czwartek
„Bywają noce tak pełne udręk, że nazajutrz należałoby
zmienić nazwisko, bo nie jest się już tym samym, co pierwej”.
~Emil
Cioran
Tak, wraca tryb ofiary losu.
Istnieją takie osoby, które mimo tego, że czują, że zmieniły coś w swoim
postępowaniu, zachowaniu, nie potrafią wyzbyć się starych nawyków.
Dziwaczny spokój.
Cisza mąci moje myśli.
Jest coś nie tak, czuję się
wręcz zagubiony, przytłoczony. Co jest?
17 marca, poniedziałek
Pierwsze spotkanie ekipy
odpowiedzialnej za przedstawienie. Mamy je mieć skończone do połowy maja. Osoby
odpowiedzialne za scenariusz stworzyły kolejne love story, gdzie pewna dziewczyna,
wracająca z lekcji włoskiego, kilkukrotnie spotyka na przystanku chłopaka,
który w tym samym czasie ma lekcje hiszpańskiego. Oczywiście kończy się happy
endem. Wcale nie przewinąłem do ostatniej strony.
Zostaliśmy po lekcjach i
zaczęliśmy od samych spraw organizacyjnych. Ja jedynie się przysłuchiwałem.
Reżyserem został Kamil z 3A i widać było, że naprawdę chce zaangażować się w to
przedsięwzięcie, razem ze swoją młodszą siostrą Natalią, która wcisnęła się na
miejsce asystentki. Sądziłem, że będą się żreć jak typowe rodzeństwo, ale
najwyraźniej oni załamali stereotypy, gdyż działając wspólnie łączyli się w
jedną całość.
Zrobili pierwszą próbę, na
której wybrani aktorzy czytali swoje role i próbowali wczuć się w swoje
postaci. Miałem się przysłuchiwać i stworzyć w głowie pierwsze zarysy
scenografii, tak samo jak trzy inne dziewczyny, które także zgłosiły się do tej
roboty. Coś czuję, że to nie będzie przyjemna współpraca. Nie znałem tych
dziewczyn, a ich wzrok również nie pałał sympatią.
Papilio wyniósł się na noc.
Zamknął drzwi, jak gdyby bał się, że mu ucieknę. Póki co nie mam takich
zamiarów.
24 marca, poniedziałek
Czuję się, jakbym żył podwójnie,
miał dwie twarze, zakładał dwie suknie – dzienną i wieczorową. Ech, przez
kieckę sprzątaczki wszędzie wciskam słowo suknia,
sukienka. Ostatnio Papilio zasugerował, abym od czasu do czasu ubrał dla
niego buty na wysokim obcasie. Popieprzyło go. On życzy mi śmierci.
Boję się śmierci.
A podobno długotrwałe ćpanie
skutkuje śmiercią.
Bywają takie momenty, że chcę z
tym skończyć. Czy siedem miesięcy to dużo…? Niee. Niektórzy biorą paręnaście
lat i wciąż się trzymają. To mnie uspakaja. Wszystkie pozytywy niszczy jednak
fakt, że wszystko zależy od naszej siły, wytrzymałości organizmu.
Dzienną suknię ubieram do
szkoły. Rano wśród tłumu pojawia się pedał, gej, emos, który uczy się życia
wśród ludzi. Czy robi to dobrze? Nie wiem. Zorientowałem się, że zazwyczaj nie
wiem niczego.
Kiedyś napisałem takie krótkie
streszczenie życia w willi, moje i Papilio. Nie pamiętam, na której stronie,
nie chce mi się szukać.
Suknię wieczorową wkładam wtedy, kiedy zejdę z oczu wszystkim normalnym ludziom. Pierwsza kreacja składa
się z kiecki sprzątaczki (wydaje mi się, że 1. wyrastam z niej, 2. skurczyła
się, gdyż widać mi już całe kolana) i pedalskiego makijażu. Nie narzekam,
myślę, że potrafię się malować, dlatego nie zmywam go dopóki nie pójdę spać.
Druga kreacja składa się z mroczniejszych ciuchów, żeby mnie było mniej widać w
ciemnościach. Chociaż pewnie włosy świecą mi na kilometr. Papilio wtedy
wtajemnicza mnie w dilerowanie. Tak
sobie to nazywam. Uznał, że na młodego poleci więcej. Czasami szło nawet mnie,
bo uznawali, że nie jestem godzien uwagi. Poznałem wielu oślizłych typów,
dresów, chłopaków podobnych do Kwadrata (zastanawiam się, co z nim. Nie
widziałem go od czasu oficjalnego zamknięcia FORVANTÓW).
Cieszę się, że do tej pory nie miałem okazji spotkać się ze Szczurem, tym
perwersem z wigilii, którego znienawidziłem głównie za „Ślicznego”. Poczułem się wtedy jak dziwka, którą możesz sobie
wybrać i ocenić. Nie obrażam się jednak za nasze żarciki z Papilio, kiedy
korzystamy wieczorami z arsenału. Jedyny minus jest taki, że kiedy przesadzę,
nie mogę wysiedzieć w szkole i Justyna ciągle mnie szturcha. Papilio wtedy
pyta: „Jesteś moją dziwką?”,
odpowiadam: „Taak, jestem twoją dziwką”
– i śmiejemy się z niczego.
W wieczornych wyprawach często towarzyszy nam Piotr, którego towarzystwo niesamowicie
polubiłem. Liczę na to, że ja także przypadłem mu do gustu. Kiedy ktoś się do
mnie szczerze uśmiecha wiem, że jest dobrze. Jutro jedziemy po towar na
Słowację.
26 marca, środa
Jak miło. Okazało się, że Piotr
jakiś czas temu wtajemniczył się w transakcję, przez którą za kilka dni musimy
być w okolicach Drezna. Powariowali. Więcej wydadzą na benzynę niż na tym zarobią.
Póki co, siedzimy w samochodzie na postoju koło Katowic. Nocowaliśmy u kolegi
Papilio, w Popradzie na Słowacji, gdzie przebywał wtedy, kiedy małe te swoje problemy.
Towaru nie ma. Papilio i Piotr są wkurwieni, ja też. Musieliśmy się wrócić. Nie
chcieli mnie odstawić do domu, bo nie ma czasu. Pół godziny drogi by ich nie
zbawiło. Zajebiście.
Żadne z nas nie umie dobrze
posługiwać się niemieckim, mamy nadzieję, że uda nam się dogadać po angielsku.
Że też tej dwójce nagle zebrało się na takie przejażdżki. Marudziłem, a Papilio
zagroził mi, że zostawi mnie w mojej kiecce w jakimś klubie i nie będzie tak
przyjemnie jak u nas. Zboczeniec. Wymieniali się z Piotrem co postój, raz on
przy kierownicy, raz Papilio. Ja póki co nie potrafię jeszcze jeździć,
powinienem zacząć się uczyć. Za dwa miesiące w końcu będę pełnoletni. Koniec postoju.
Jesteśmy blisko Wrocławia.
NUDZI MI SIĘ JAK CHOLERA
Chcę do domu.
Sprzątałbym teraz.
Mogę pisać tylko na postojach,
kiedy Piotr i Papilio nie interesują się tym co robię, tylko łażą gdzieś po
krzakach. Widziałem zazdrość w Papilio, kiedy Piotr usiadł ze mną z tyłu i
mogłem spać mu z głową na kolanach. Haha. Boże, ludzie rozbrajają mnie coraz
bardziej im więcej się na nich otwieram. Koniec postoju. Zaraz granica.
27 marca, czwartek
Ulokowaliśmy się w jakimś hotelu
na jedną nockę i przez pół nocy przepakowywaliśmy towar. Piotr ma ciekawe
sposoby na przewożenie dragów pod siedzeniami w samochodzie. Jakby jego auto
zostało specjalnie do tego stworzone. Że też jeszcze nikt ich nie złapał.
Zostajemy w Dreznie do końca weekendu, tak sobie Papilio zażyczył. Źle się
czuję, słysząc wszędzie ten szorstki, okropny język.
28 marca, piątek
Bardzo polubiłem Piotra, nawet
mimo tego, że podobno jest starszy od Papilio. Kiedyś zasadził bym sobie całą
serię mentalnych kopów, jeśli pomyślałbym o tym, że zależy mi trochę bardziej
na kimś prawie raz starszym. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. W towarzystwie
Papilio nigdy nie czułem niczego podobnego, prawdopodobnie dlatego, że traktuję
go jak dobrego wujka. Nawet nasze pocałunki niczego nie zmieniały, oprócz
wprowadzania mnie w obłęd.
Co chwilę budzi się we mnie nadzieja, że kiedy wchodzi do pokoju, podejdzie
akurat do mnie, usiądzie obok mnie, podokucza mi. To taka
niezdrowa fantazja, jednak wciąż inna od tej, którą obdarzałem jasnowłosego.
Piotr ma dobre papierosy, skręca
sobie sam wieczorami, ładnie pachną. Nauczył mnie i już się uzależniłem od ich
specyficznego smaku. Opowiadał mi o swoim odwyku, z którego i tak nic dobrego
nie wynikło. Zaczął, kiedy był trochę starszy ode mnie, gdyż jego ojciec także
handlował narkotykami. Wpadł rok później, kiedy Piotr był już nieco wtajemniczony
i sam przejął ‘hobby’ ojca. Z pokolenia na pokolenie. Na samym początku sam nie
ćpał, ale kiedy pragnienie było zbyt silne, musiał się przełamać. W wieku 25
lat, po pięciu latach ćpania, zdecydował się na odwyk. Nie wyszło mu, gdyż
brali po kryjomu w piwnicach ośrodka. I teraz siedzi w tym do dziś. Poznali się
z Papilio dwa lata temu, w jakimś klubie w Katowicach i postanowili się ze sobą
przespać. Niestety ten zamiar także nie został wcielony w życie, gdyż oboje
uznali, że to nie to. Papilio szukał młodszego, a Piotr za nic w świecie nie
dałby się zdominować. Poza tym dowiedziałem się, że mój kochany wuj miał już
przy sobie chłopca-konfidenta w moim wieku, który znudził się jego towarzystwem
i nakablował na niego. Zadziwiające, jak wiele razy los Papilio wisiał na
włosku. Niezły skurczybyk.
Chyba zabujałem się w Piotrze.
Ale cicho. Najwyżej skreślę to zdanie i spłonę ze wstydu, czytając to po jakimś
czasie.
29 marca, sobota
Uwielbiam przebywać za granicą.
Wszystko wydaje się takie inne, choć nic prawie się nie różni. Lubię jednak tę
świadomość, że na razie nie otacza mnie piękniutka Polska ale kraj szwabów.
Piotr jest zachwycony daniami, które im serwuję, żeby nie musieli włóczyć się
po restauracjach. Czerpię jeszcze większa przyjemność z gotowania, kiedy widzę,
że ktoś jest zadowolony. Nie mam jeszcze żadnej wprawy, ale powoli zaczynam
opanowywać coraz trudniejsze potrawy.
Nagle spodobały mi się takie
spontaniczne wakacje. To nic, że mamy ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
Zastanawiam się, czy Papilio naprawdę ma tyle na koncie, ile sobie wyobrażam.
Drezno jest przepiękne. Nigdy
wcześniej nie byłem w Niemczech, mój ojciec zazwyczaj na wakacje wybierał
państwa południowe. Czułem się tutaj jak w jeszcze bardziej profesjonalnym Krakowie.
Pokusiliśmy się na zwiedzanie miasta, jednak nie zachowywaliśmy się jak typowi
turyści, którzy muszą szybko obskoczyć każdy możliwy zabytek. Spacerowaliśmy po
bulwarze, kochałem podziwiać miasto nocą. Drezno wyglądało naprawdę
niesamowicie po zachodzie słońca.
Tutaj w Niemczech nikt mnie nie
zna, nikt się nie czepia i mogę robić to, co mi się żywnie podoba. Pierwszy raz
całymi dniami chodzę w makijażu i jestem zadowolony. Oderwanie od rzeczywistości
jednak nie wpływa na mnie tak dobrze, jak sobie wyobrażałem. Mam dziwne
nastroje, ciągle kłócę się z Papilio i nawet mnie samego zaczyna irytować to
drugie coś kryjące się we mnie. Zupełnie jakbym rozdzielił się na dwie cząstki,
a każda z nich miała odmienne zdanie. Często mam tak wielką ochotę się na czymś
wyżyć, że już nie wiem, co mam robić.
30 marca, niedziela
Pierwszy raz schlałem się do
nieprzytomności. Nie wiem, jak to zrobiłem, nie pamiętam. Wiem jedynie, że
obudziłem się w naszym hotelowym pokoju i cholernie bolała mnie głowa. Jedna
cząstka nadal chciała spać, a druga się buntowała i skakała po całym moim
ciele, tłukąc w czaszkę. Papilio też nie wyglądał dobrze, najlepiej z nas
wyszedł Piotr, który nie wypił za dużo. Chyba mam słabą głowę – jeszcze nigdy
nie przytrafiło mi się coś podobnego. Pamiętam jedynie fajne towarzystwo
pewnych Niemców w pewnym lokalu i… koniec.
Narysowałem portret Piotra, gdyż
przez ostatnie dni nakumulowały się we mnie zbyt duże nakłady weny.
Nienawidziłem pokazywać komukolwiek swoich rysunków, (chociaż większość z nich
zazwyczaj widniała na ścianach mojego pokoju – ale do niego nikt na szczęście
nie wchodził) ale tym razem podarowałem mu świstek z jego twarzą. Był
niesamowicie zadowolony; jednak nie
lubię, kiedy ktoś mnie chwali za twórczość artystyczną. Czuję się wtedy bardzo
nieswojo.
Powrót przełożyliśmy na jutro.
Wszyscy mamy kaca i póki co, odstawiamy na jakiś czas chlanie z Niemcami.
Papilio oznajmił, że zrobili sobie zawody w piciu, a on oczywiście wygrał.
Skromność.
3 kwietnia, czwartek
Nie poszedłem do szkoły.
Przedłużam wakacje. W poniedziałek, późnym wieczorem wróciliśmy z Drezna. Piotr
dał mi po kryjomu buziaka w policzek. Ekscytuję się jak dziewczynka, która po raz
pierwszy zrobiła coś, czego do tej pory jej nie było wolno. Justyna wciąż do
mnie wydzwania i powoli zaczyna mnie to wkurwiać. Brak mi już wymówek, w
których usprawiedliwiam się z nieobecności.
Kim dla mnie jest Justyna? Czy
jest moją… przyjaciółką? Wcześniej śmiałem się pod nosem z jej poglądów co do
mojej osoby i depresji w oczach.
Teraz, kiedy zbliżyliśmy się do siebie, patrzy na mnie inaczej, martwi się o
mnie, lecz nie chce nawrócić na ‘dobrą
drogę’, jak to niektórzy zwą sposoby, którymi zniszczą prawdziwego mnie.
Wszyscy już wiedzą, że ćpam, ale się tym nie interesują. Bardzo dobrze.
Były dni, kiedy miałem Justyny
po prostu dosyć. Jej koleżanki się do mnie lepiły, a ja po prostu potrzebowałem
przestrzeni życiowej, w której będę sobie spokojnie egzystował sam. Jestem z siebie dumny, że w końcu
pokonałem swoją barierę i odezwałem się do ludzi, ale bez przesady… Wciąż potrzebuję
chwil, w których znów pożyję sobie jak wcześniej, kiedy byłem spostrzegany jako
zamknięty w sobie gbur.
Papilio się zmienił. Podczas gdy
on zauważył, że częściej się uśmiecham i ogólnie nie jestem już poprzednim
Danielem, on stracił swój dawny promienny tryb życia. Zauważyłem, że zależy mu
teraz wyłącznie na dobrze sprzedanym towarze. Mało rozmawiamy i nie bawię się
przy tym tak jak wcześniej. Znudziłem się mu. Nawet już nie chce całować się ze
mną co wieczór i oblepiać mnie swoimi łapskami. Nie żebym to jakkolwiek
aprobował, ale to świadczy o tym, że nie jestem już dla niego tak ważny, jak
kiedyś.
4 kwietnia, piątek
Zbulwersowany Kamil ochrzanił
mnie za długą nieobecność. Wytłumaczyłem się wyjazdem do Niemiec, zgodnie z
prawdą, nie musiał jednak wiedzieć, co tam dokładnie robiłem. Po Kamilu zjawiła
się Natalia i zafundowała mi poprawkę. W pewnym sensie ich rozumiem, gdyż są
niesamowicie zaangażowani w projekt, a ja zaoferowałem pomoc i się z tego nie
wywiązuję. Postanowiłem wziąć się w garść i porządnie popracować nad zaległym
fragmentem scenografii. Aktorzy już ćwiczą pierwsze sceny. Poznałem Mikołaja,
który gra pierwszoplanowego chłopaka z przystanka. Nie wiem dlaczego, ale
strasznie przypominał mi jasnowłosego. Wyglądem? Nie, z pewnością nie.
Zachowaniem, pierwszym wrażeniem? Muszę odkryć, o co tak naprawdę chodzi mojej
głowie.
Koleżanki Justyny urządziły ankietę: „Na
jaki kolor ma przefarbować się Daniel?”. Przez przypadek wszystko się
rozniosło i już wkrótce słyszałem o każdym możliwym kolorze + nie ważne co zrobisz
i tak będziesz wyglądał jak pedał. Powinienem poważnie pomyśleć nad kolorem
włosów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz