Od wczoraj jestem formalnie
dorosły i już nie muszę korzystać z podrobionego dowodu, który tak ładnie mi
służył.
Czuję się staro, gdyż
uświadamianie sobie, że jest się już dorosłym, źle wpływa na psychikę.
Poza tym, boli mnie wszystko i
czuję się niekomfortowo. Zafundowałem sobie miły
prezent na osiemnastkę. Nie chciałem żadnej imprezy, czy coś. Po prostu
polazłem do Piotra, a ten pogratulował mi wejścia w dorosłość grą wstępną. Nie
opierałem się i nawet nie zdawałem sobie wcześniej sprawy z tego, że na to
czekałem.
Czuję się po tym jakoś tak…
neutralnie. Ani nie narzekam, ani nie wspominam tego tak, jakbym wszedł do
raju. Byłem usatysfakcjonowany, że odważyłem się na ten krok, a z Piotrem
mógłbym spróbować ponownie. Oczywiście, nie obyło się bez ociągania, ale był
dosyć cierpliwy i pozwolił mi na przyzwyczajenie się do wszystkich aspektów
nowej sytuacji. W głębi duszy wszystkiego się obawiałem, bałem cholernie i
nadal gdzieś wewnątrz czuję się niekomfortowo.
Z Piotrem wszystko poszło tak
łatwo. Może dla tego, że on sam zainicjował wiele spraw i jakoś to się
potoczyło? Poznaliśmy się, polubiliśmy i już zawrócił mi w głowie.
Do jasnowłosego wzdychałem i jedyne
co, to mogłem przejechać mu ręką po włosach. Piotrowe mogłem szarpać, gładzić,
przesiewać przez palce i robić to, co mi się żywnie podoba – miziać jego bródkę
i inne miejsca.
Odwiózł mnie przed południem,
gdyż miał jakieś sprawy do załatwienia, a ja miałem ochotę zostać u niego o
wiele dłużej. Poczułem się trochę niechciany, gdyż zachowywał się tak, jak
gdyby mnie wyganiał. Może słusznie. Żeby mi się nic nie przejadło.
Kiedy wróciłem, zastałem trochę
syfu w domu, bo dawno porządnie nie sprzątałem. Zazwyczaj siedziałem po
godzinach w szkole, niewielkimi partiami kończąc dekoracje – zostałem z tym sam
na sam z jakąś dziewczyną, która zajmowała się innym tłem i odzywałem się do
niej tylko wtedy, kiedy potrzebowałem jakiejś farby czy noża do przecięcia kartonu.
Ja nie ingerowałem w jej scenografię, ona nie czepiała się mojej, gdyż
nieświadomie pewnie byliśmy zadowoleni ze swojej pracy.
Czasem zostawało kilka innych
osób, w tym Mikołaj. Rozmawiali i uzgadniali szczegóły, a ja uwielbiałem
spędzać czas z Mikołajem – czasem mi coś pomógł, ale zazwyczaj ja pracowałem, a
on opowiadał. Potem odprowadzałem go pod sam dom, w drugiej części miasta,
wracałem i ćpałem. Dużo czasu spędzałem włócząc się niewiadomo gdzie, gdyż było
już dosyć ciepło, a mój głód nigdy się nie zmniejszał.
Papilio wrócił wieczorem,
wkurwiony, gdyż nie wiedział, gdzie się podziewam. Wyglądał na zazdrosnego,
kiedy powiedziałem mu, że byłem z Piotrem. Nie miałem zamiaru jednak
wtajemniczać go w szczegóły. Zachowywał się tak, jak gdybym musiał mówić mu o
każdym moim wyjściu i każdej minucie spędzonej poza willą – co robiłem, gdzie
byłem, z kim. Było to bardzo uciążliwe, gdyż nigdy wcześniej się tak nie
zachowywał. Podobno chciał mnie wczoraj gdzieś zabrać, pojechać za miasto, ale
ja nie żałowałem – jakoś tak jestem usatysfakcjonowany swoim wyborem.
Siedziałem w nowej motylarni,
póki się nie uspokoił i nie ochłonął. Nie pozwoliłem mu się całować, ale
wybaczyłem mu wyskoki na mnie. Za karę dostałem kolejny towar do upchania, w
nieco mniej dogodnym miejscu.
19 maja, poniedziałek
Poszedłem wyrobić sobie
prawdziwy dowód. Ten, który kiedyś zwerbował mi Papilio nadal u mnie zostaje.
Mam tam w końcu fałszywe nazwisko i jestem z nim jeszcze rok starszy – może się
mi przydać. Odbiór za dwa tygodnie. Wspaniale…
24 maja, sobota
Zadzwoniłem wczoraj do
jasnowłosego. Nie pamiętam już, co mu nawet nagadałem. Spis połączeń mówi mi
jedynie, że wybrałem jego numer o 22:54. Boli mnie głowa. Mam kaca. Skorzystałem
z arsenału Papilio. Nawet za bardzo. Wiem, że ćpałem. To już w sumie naturalne.
SMS.
Jasnowłosy pisze, że przyjedzie
do mnie na kilka dni po zakończeniu roku szkolnego. Już nie wiem, co mam o tym
sądzić. Obawiam się tego spotkania. Nie wiem, jak się mam przy nim zachowywać.
W końcu dawno się nie widzieliśmy. Przed świętami…? To i tak długo. Nie
rozmawialiśmy ze sobą.
27 maja, wtorek
Gąsieniczki Papilio ładnie
rosną. Jestem zadowolony z naszej małej rodzinki. Papilio też. Eksperymentowaliśmy
i zaciągnął mnie do pierwszego całowania się w motylarni. Poza tym, uszył mi
nową kieckę i jestem z niej bardzo zadowolony. Ma trochę inny krój i leży na
mnie znacznie lepiej.
Wydaje mi się, że zdradzam
Piotra, ale przynajmniej Papilio nie chodzi naburmuszony i nie krzyczy na mnie
o byle pyłek kurzu na stoliku.
Nie wiem nawet do końca, co
łączy mnie z Piotrem. Nikt z nas nie powiedział ani nie zatwierdził tego, że
jesteśmy w związku, czy czymś podobnym. Trochę chciałbym, aby Piotr nazwał mnie
swoim chłopakiem, ale to wywołałoby zapewne burzę w moim umyśle, którego
ciągnie jeszcze do Mikołaja, Papilio by się wkurwił – irytowało go nawet to, że
rozmawiam z Piotrem (póki co, na razie nie wie o naszych relacjach).
Spotykałem się z Piotrem
kilkukrotnie, ale póki co jeszcze do żadnej powtórki ani niczego poważnego nie
doszło. Zazwyczaj był wtedy z nami Papilio, więc nie pozwalaliśmy sobie na nic
poza drobnymi gestami. Piotr już wie, że Papilio jest o mnie zazdrosny. To
trochę wredne, ale lubię o tym myśleć. Wręcz uwielbiam mieć świadomość, że aż
dwóch mnie chce.
2 czerwca, poniedziałek
Ten rok szkolny minął stosunkowo
szybko. Już koniec drugiej klasy. Cieszę się, gdyż chciałbym już skończyć tę
szkołę i zabrać się za cos zupełnie innego.
Mikołaj zaprosił ludzi na
osiemnastkę, u siebie. W tym roku jego urodziny wypadły w piątek, wiec
zafundował nam miłe rozpoczęcie przyszłego weekendu.
Justyna dziwi się, że nikogo nie
poinformowałem o swojej osiemnastce. Wszyscy od stycznia piszczeli i trąbili o
swoim wstąpieniu w dorosłość, a ja póki co nie przyjmowałem żadnego zaproszenia
na imprezę. I żadnej imprezy nie zorganizowałem. Obiecałem tylko Mikołajowi i
Justynie, że zjawię się na sto procent. Na resztę nie miałem siły.
W ten weekend poszedłem do
pewnego klubu i opyliłem cały towar. Zadziwiające, że nikt nie protestował słysząc
cenę, którą leciutko podnosiłem. Sam byłem najarany i zasiedziałem się trochę,
wreszcie w pełni legalnie. Poznałem niejakiego Roberta, dla którego byłem
trochę zbyt nachalny, lecz nic go nie zraziło i wyłudziłem jego numer. To był
mój pierwszy i udany klubowy zaryw i nie mogę ukryć tego, że już mi się takie
coś spodobało.
8 czerwca, niedziela
Byłem w piątek u Mikołaja na
osiemnastce. Nie poszło za dobrze i chyba… straciłem kolegę do rozmów przy
tworzeniu dekoracji w szkole.
Poszedłem głównie dlatego, żeby
się trochę upić i głównie siedziałem sam. Później zaczęły przyplątywać się
koleżanki Mikołaja i wypytywały głównie o makijaż. Odważyłem się i pomalowałem
– nikt nie miał mi za złe.
GŁÓWNIE, GŁÓWNIE, GŁÓWNIE.
Zbliża się lato, więc wszyscy
głównie bawili się na tarasie. Ja się włóczyłem bez celu, gdyż nie mogłem
znaleźć miejsca, w którym czułbym się dobrze. Chyba za bardzo przesiąkłem
klubami i kolegami Papilio. Brałem więc sobie w kiblu. Mikołaj nie wie, że ma w
gronie znajomych małego ćpuna.
Przysporzyłem sobie kilkoro
nielubianych, gdyż oni sądzili, że jestem uroczym chłopaczkiem, a nie
wkurwiającym czymś. Czy rzeczywiście potrafię wpuszczać ludzi w maliny?
Zadziwiające. Nabyłem sobie nową umiejętność?
Punktem kulminacyjnym na tej
imprezie było jednak coś innego. Zdaję sobie sprawę, że zepsułem Mikołajowi
urodziny, ale nie mogłem się powstrzymać, gdyż dziwka pocałunkowa ze mnie. Nie
sądziłem, że nie będę mógł się powstrzymać, gdyż nigdy wcześniej nie czułem się
taki nienażarty – jak gdyby seks z Piotrem pobudził wszystko, co do tej pory
miało być we mnie głęboko ukryte. Jakbym był jakiś niewyżyty i nie potrafił nad
sobą zapanować.
To mi się już nie podoba.
W pewnym momencie bowiem
zostałem sam na sam z Mikołajem i zacząłem się do niego dobierać. Zwalam to na
dragi. Wszystko przez nie. One zawsze są winne.
Wkurwił się, a ja teraz
chciałbym tego żałować. A czuję się jak skurwiel – jak gdybym odhaczył go z
listy. Cudownie. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Cały weekend siedziałem u
gąsienic i pisałem. One dodają jakiegoś natchnienia, kiedy tyle żrą.
12 czerwca, czwartek
Mikołaj mnie unika. Jutro
wystawiamy „Przystanek”. Napisałem do Roberta, gadaliśmy przez moment. Czułem
się jednak jak ostatni skurwiel i nie potrafiłem nawiązać żadnej konwersacji.
Chciałbym móc to wszystko wyjaśnić i spróbować naprawić kontakt z Mikołajem.
Wszystko spieprzyłem, a było dobrze. Niestety zawsze muszę coś wymyślić.
13 czerwca, piątek
Oprócz małej wpadki w postaci
niebezpiecznie przychylającej się dekoracji (tej nie mojego autorstwa), wyszło dobrze. Pogadałem z Mikołajem, mimo
iż z początku wcale nie chciał wracać do owego momentu. Obraził się na wieki.
Na szczęście nie spieprzył występu, ale nie grał też tak dobrze jak na
wcześniejszych próbach. Dobrze, że mną się nigdy nikt tak bardzo nie przejmuje,
ale Mikołaj nie jest dobry w ukrywaniu fochów i złego humoru. Oszalałbym, jeśli
wokół mnie krążył wciąż wianuszek ludzi w kółko pytających: „Co jest? Co się stało?”.
Oczywiście, gratulacje za dobrze
wykonaną robotę i cichy ochrzan za walącą się scenerię, kiedy to wcale nie była
moja wina.
Byłem u Piotra, Papilio się
gdzieś wyniósł. Wszyscy jednak jacyś spięci. Czuć to w atmosferze. Piotr
wywalił mnie po jakimś czasie. Nie centralnie, że wygonił za drzwi, tylko
wielokrotnie sugerował, że powinienem już iść. Jakbym mu zawadzał, a on chodził
cały nerwowy, ponieważ siedziałem na jego sofie, leżałem na jego łóżku, w
jego domu był ktoś, kto dzisiaj nie powinien tam być. Nawet nie miał ochoty
na pocałunki, a to coś znaczy. On i Papilio jednak są takimi samymi marudami.
14 czerwca, sobota
Ale ciepło. Prawdziwe lato.
Późno, wciąż jasno. Siedzę w parku, pod latarnią, jak dziwka.
Planowanie ucieczek jak i
wcielanie ich w życie dodaje ciału niesamowicie pozytywnej adrenaliny. Póki co,
jestem na dłuższym spacerze. Czy Papilio się wkurwi, czy nie – nie mam pojęcia.
Nie ma go od wczoraj, a moja podświadomość zasugerowała mi, że należy wykonać
jakiś krok. Nie mam zamiaru być uwięzionym pod jego dachem na wieki. Zabrałem
najpotrzebniejsze rzeczy – podekscytowany i przerażony jak przy pierwszym
razie. Chciałem być dzisiaj u Piotra, postanowiłem jednak nie zawadzać. Ludzie
na mnie patrzą, nie mając pojęcia o tym, że właśnie o nich piszę. Jakiś pan z
pieskiem gapi się na mnie z wyrazem twarzy mówiącym: „Jacie, on siedzi w parku. Na ławce. Pod latarnią. Jacie, on sobie pisze. Dlaczego on tu siedzi?
Czemu on tu jest?”.
Ostatnio za bardzo stałem się
wyczulony na jakiekolwiek spojrzenie. To przez Papilio, gdyż ostatnio mało się
mną interesował i codziennie ćwiczyłem wykrywanie jego wzroku na moim ciele. Sam
się dziwię, że tak mi na tym zależało. Stałem się zapewne uzależniony od jego
kontaktu.
Ukradłem skurwielowi trochę
ukrytego towaru, za karę, że znowu mnie zostawił i nie powiedział, gdzie tym
razem się wybiera. Gdyby jechał za granicę, raczej by mnie zabrał. Chyba, że
nocuje u kolegi na Słowacji. Z resztą, póki co, muszę przetrwać tę noc bez
łóżka, ścian domu i robienia kolacji. Mam trochę kasy. Jakieś ciuchy. Kilka
skrętów. To co potrzebne.
Miasto nocą jest interesujące.
Często włóczyłem się o późnych porach, lecz teraz jest zupełnie inaczej. Jestem
wolny. Koniec roku szkolnego, niczym nie trzeba się martwić. Na razie.
Zmartwienia muszą na moment zejść na dalszy plan. Wysłałem Piotrowi SMS’a z ♥. Dziwił się
i wypytywał zdenerwowanym głosem o co chodzi, jak gdyby nie potrafił po prostu
się uśmiechnąć, jak kiedyś. SMS bez powodu, a tak wiele mi wyjaśnił.
29 czerwca, niedziela
Cieszmy się, póki można. Chwile,
w których czujemy się szczęśliwi, odchodzą tak szybko, jak pojawiają się
znienacka. W rzeczywistości są zwykłą iluzją, która odwraca naszą uwagę od
tego, co dzieje się nieco dalej.
30 czerwca, poniedziałek
Koniec filozofii. Wakacje.
Weeee. WEEEEEE…
Jasne.
Jak zakończyła się moja iście
szalona próba ucieczki i życia na własną rękę? Niedobrze, ha, a jakby inaczej.
Tak się dziecko cieszyło i wszystko się popsuło.
Chciałem spędzić wtedy noc u
matki. Takie przypadkowe myśli mi się nasunęły, ale uznałem, że to jest jednak
zły pomysł. Nie miałem pojęcia, dlaczego nagle pomyślałem o mamie. Czyżby nasze
spotkanie pobudziło u mnie jakieś sentymenty?
Ostatecznie schowałem się w
jednym z piwnicowych mieszkań w blokach, gdzie wcześniej rezydowały FORVANTY.
Bach, fale wspomnień. Chciałbym spotkać się z Kasumi i Kwadratem. Zastanawiam
się, czy żyją. Ach to pozytywne myślenie. Napiszę poradnik. Była taka książka,
czy film, bleh.
„Poradnik pozytywnego myślenia #1”:
1. Upewnij
się, czy starzy przyjaciele na pewno nie są martwi.
2. Aha
– ty nie masz przyjaciół.
3. Zapomnij
i przypomnij sobie za jakiś czas. Może wtedy już ich będziesz miał. ♥♥♥♥♥
Wracając do mojej iście interesującej przygody –
siedziałem w piwnicach bodajże chwilkę, bo co ta za ucieczka, kiedy nikt cię
nie szuka, a ty się chowasz?
Włóczyłem się w nocy po obrzeżach, przez dzień zwiedzałem
inne gminy powiatu. Znalazłem pola pełne maków, ale szczerze nie wiedziałem,
jak zrobić z nich użytek. Wielu ćpunów wyrusza w trasę i po drodze ma sobie
jakieś opium. Przynajmniej kiedyś tak było, teraz – nie mam pojęcia.
„Poradnik pozytywnego myślenia #2”:
1. Ciągle
łapiesz się na tym, że nie masz bladego pojęcia o wielu sprawach? To nie tak,
że nie jesteś oczytany, niemądry – po prostu nie ingerujesz w sprawy świata,
które ciebie nie dotyczą. Tak trzymaj!
2. Stwórz
w głowie własną politykę i zasady. Nie musisz się nimi z nikim dzielić. To w
końcu twój wytwór, który odbiega od norm społecznych, dlatego lepiej go nie
publikować.
Mój poradnik ma w składzie coraz mniej procentów sensu.
Śladowe ilości.
Tak naprawdę nie zaszedłem daleko. Jakbym zataczał koła.
Jedną nockę spędziłem w polu maków. To trochę dziwne, ale jestem
usatysfakcjonowany, że w trakcie mojej „wyprawy” zaznałem smaku kolejnej nowej
rzeczy, to jest spania pod gołym niebem. Niebo było bardzo ładne, bezchmurne,
więc wspaniale widać było gwiazdy. Nie był to czas na meteoryty, ale z
pewnością spadł gdzieś kolejny, ponieważ mały Danielek spełnił dziwną potrzebę
pospania w trawie, jak bezdomny.
A następnego dnia wieczór go złapali. Koniec swawolki. Nie
po raz pierwszy w życiu mnie pobili, ale nigdy tak mocno. Znęcali się nade mną.
Przestałem odczuwać wtedy jakąkolwiek satysfakcję z bólu. To nie było to samo,
co wtedy, kiedy nie reagowałem na wyzwiska. Znów się ze mnie śmiali, ale także
grozili i owe groźby spełniali. To byli ludzie pokroju kolegów Papilio, tyle,
że bardziej niewyżyci i brutalni.
Otrzymałem karę, za próbę ucieczki. Dokładnie tak, jak
kiedyś ostrzegał mnie Papilio. Za długo cieszyłem się przebywaniem daleko od
willi i skończyłem zmasakrowany w jakichś kanałach, czy co to było. Do domu
przywlókł mnie Piotr. A raczej przytaszczył. Nie wiedziałem, skąd on się tam
wziął. Ale cieszyłem się, że był tak o mnie zmartwiony.
Zaczęło się od tego, że ktoś zakablował Papilio, gdzie się
podziewa jego małą sprzątaczka. Znaleźli mnie, zawlekli, pobawili się i
zostawili. Na długo. Całego w taśmie, sznurkach. Jak zakładnika. Nie chciało im
się podrzucić mnie do willi. Smutne.
Papilio był wkurwiony jak nigdy. Nie zapomnę tej twarzy,
mimo iż reszta wydarzeń jest niczym przykryta mgłą, jakby zdarzyła się wiele
lat temu. Potem byłem w szpitalu. Papilio krzyczał na mnie, że sprawiam mu tyle
kłopotów – mówiąc niesamowicie łagodnie i spokojnie.
Nie stało mi się nic bardziej poważnego. Tylko mocne
stłuczenia, lekko naruszona kość w lewej ręce, cały siny i pokopany miedzy
nogami. Miło. Wciąż czuję się jak kupa wielu różnych części, a każda z nich upomina
się o swoje jednocześnie kiedy inna zacznie krzyczeć.
„Poradnik pozytywnego myślenia #3”:
1. Jak
się czujesz?
2. Źle.
3. Oj.
Bywa. Przejdzie.
4. …
5. Albo
i nie. Kc.
1 lipca, wtorek
Od kilku dni nie wychodzę z
pokoju. Nie mam większych potrzeb. Jem mało. Wystarczy mi tylko trochę miejsca,
cisza i możliwość porządkowania myśli, jak chromosomów w mitozie. Jestem
samowystarczalny. Papilio myśli, że go nie widzę, gdy udaję, że śpię. Piotr nie
ma czasu mnie odwiedzić, kiedy go o to proszę.
3 lipca, czwartek
Jak szybko regeneruje się
organizm? Z zewnątrz dostatecznie, psychicznie – sprawuje się nagannie. Mam
teraz takie sny, że czuję, jak ktoś mnie kopie. Oczywiście, jest większa
fabuła, ale od razu wszystkiego zapominam. A potem spadam. Podobno, kiedy
uderzysz w ziemię zanim się obudzisz, umierasz. Ciekawe.
5 lipca, sobota
Piotr to ostatni skurwiel.
Jestem teraz niczym dziewczynka z zawyżonym poziomem depresji. Dowiedziałem się
wczoraj, że ma narzeczoną. Od bardzo długiego czasu. Zdradzał ją i
zwodził mnie. A ja głupi miałem nadzieję, że stworzymy razem coś
interesującego. Jeszcze w nocy myślałem nad tym, że chcę, aby mnie pieprzył
tak, jak lubi i jak tylko sobie zamarzy.
„Poradnik pozytywnego myślenia
#4”:
1. Wszystkie
plany legły z gruzem? Ty też sobie legnij. Nie masz już po co wstawać. Skoro
wszystko się posypało, nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem, biedaku.
2. Nic
nie naprawisz. Przeszłości i tego co się wydarzyło, nie ma jak zamazać.
3. Nie
rycz.
Dlatego też właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie,
dlaczego kiedyś postawiłem sobie zasadę, aby nie dopuszczać do siebie innych
ludzi. Papilio sprawił, że zacząłem dokonywać niewłaściwych wyborów. Piotr dał
mi złudne nadzieje. Justyna i Mikołaj… wtargnęli na moje pole, zasiali, zebrali
i zniknęli, zostawiając wyjałowioną ziemię.
4.
Wróć do starych zwyczajów. Tych własnych,
własnej polityki, która płacze, bo kiedyś była niesamowicie ważna, a nagle
została odtrącona. Podejmujesz się tego zadania?
Hej ^^
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga niedawno, przypadkiem i tak sobie czekał w zakładkach, aż po niego sięgnę. Dzisiaj miałam trochę wolnego czasu i... przeczytałam jednym tchem! Masz bardzo dobry styl pisania, błędów jest naprawdę niewiele, niektóre fragmenty oszałamiały a całość wygląda po prostu pięknie.
O ile w "Listopadzie zeszłego roku" byłą dobrze zarysowana fabuła, tak w "Strukturze skrzydeł" skupiłaś się głównie na emocjach. Zawsze jestem trochę sceptyczna, czytając na początku yaoi adnotację autorki, że "opowiadanie jest bardzo osobiste", bo, powiedzmy sobie szczerze, co kobieta może tak naprawdę wiedzieć o świecie gejów? A jednak u ciebie wszystko jest ładnie ujęte, przyjemne. Czytając "Bałkany" nastawiłam się na raczej pozytywny tekst, a tu takie coś. Trochę przeszkadza mi to danielowe przebieranie się w sukienki (brrr, faceci w kieckach), natomiast pomysł o FORVANTACH świetny. Aach, no i motylarnia. Papilio jest ciekawą postacią, ale tak naprawdę mało o nim wiemy, poczytałabym coś z jego perspektywy, to by było świetne.
"Znaczenia kwiatów" jeszcze nie przeczytałam. Z reguły nie sięgam po zawieszone opka, żeby potem nie czuć niedosytu. Ale może złamię tę zasadę ^^"
Tak z ciekawości, "Struktura skrzydeł" ma jakiś zaplanowany koniec, określoną liczbę rozdziałów czy piszesz pod wpływem chwili? I czy planujesz dodać jeszcze jakieś opowiadanie? Może niekoniecznie w formie pamiętnika? (lubię pamiętnikową formę, ale jest ona dość ograniczona, sama nie mogłabym ciągle w takiej pisać, bo za bardzo lubię postacie, które tworzę i mam ochotę każdą opisywać dogłębnie... czego nie mogłabym zrobić, pisząc w narracji pierwszoosobowej xD)
Serdecznie pozdrawiam, obiecuję komentować i życzę weny :3
Dziękuję za tak pozytywnie nakręcający komentarz! To wręcz niesamowite móc czytać miłe słowa o swoich 'tworach'.
Usuń"SS" jest z góry zaplanowana, lecz ciągle wciskam do nadzienia jakieś nowe wątki, o których wcześniej nie myślałam. Pamiętnikowa forma jest taką formą 'relaksu', pisze się ją sprawnie i przyjemnie, a jednocześnie ma się powód, by rozgryźć od dawna nurtujące nas aspekty. I tak, jestem w trakcie składania opowiadania w narracji trzecioosobowej :3
A ty może prowadzisz bloga, skoro tak wspominasz o własnym pisaniu? :3
Nie ma sprawy, należy ci się, bo piszesz naprawdę dobrze, a jednak widzę, że jest mało komentarzy ;-; To trochę przykre, ale z drugiej strony sama jestem leniem i nie komentuje wszystkiego, więc rozumiem tych "cichych czytelników" x'D
UsuńTak, pamiętnikowa forma jest bardzo przyjemna, ale u niektórych opowiadania pisane w taki sposób stają się zbyt osobiste, jest w nich za dużo lania wody... Na szczęście u ciebie tego nie widać :3 O, a można wiedzieć, kiedy pojawi się na blogu? Czy to dopiero zamysł? :D
Nie prowadzę, na razie piszę do szuflady i myślę o pisarskim coming oucie, ale szczerze mówiąc myślę o nim od kilku lat x'D
Opowiadanie niby ma już to sto stron, ale to wciąż dopiero jak pierwszy akapit, wprowadzenie :v
UsuńWarto pomyśleć o coming oucie, to w końcu troszkę satysfakcji z każdego wyświetlenia czy osóbki, której chce się skomentować :')) A kilka lat to dosyć dużo, kiedy teraz można pokazywać swoje niemalże wszędzie.
Woah, sto stron to dużo~~! W takim razie robisz duże akapity xD
OdpowiedzUsuńJa wiem, po prostu na razie nie czuję się dość dobra, żeby pokazywać moje twory innym xD Poza tym boję się, że zacznę wstawiać jakieś opowiadanie, którego ostatecznie nie skończę ;-;
Szybka Gotówka - Https://Redirect.Qxa.Pl/Yxnh9 - Uzyskaj Szybką Pożyczkę
OdpowiedzUsuń20 year old Database Administrator III Doretta Tear, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like Funny Bones and Drama. Took a trip to Durham Castle and Cathedral and drives a Ferrari 340 Mexico Berlinetta. sprobuj tak
OdpowiedzUsuń